Wkrótce po zakupie Louis Vuitton Neverfull Damier Ebène uświadomiłam sobie, że nie sprawdza się ona zbytnio w roli torebki do noszenia na co dzień. Na zakupy jest wręcz idealna, ale na spacer po mieście już niekoniecznie. Dlatego postanowiłam kupić kolejną, mniejszą.
Poszukiwania rozpoczęłam od strony internetowej LV. Spośród wszystkich modeli torebek „casualowych“ będących w asortymencie marki, najbardziej spodobała mi się Pochette Métis. Żeby dowiedzieć się o niej czegoś więcej, udałam się na YT. Po obejrzeniu kilku recenzji zagranicznych vlogerek (w Polsce nie znalazłam ani jednego filmu tego typu), utwierdziłam się w przekonaniu, że ten model będzie dla mnie odpowiedni. Przed podjęciem ostatecznej decyzji postanowiłam udać się do salonu LV w warszawskim Vitkacu. Chciałam zobaczyć, jak Pochette Métis wygląda na żywo. Niestety - po przybyciu na miejsce okazało się, że w salonie nie ma ani jednej sztuki tej torebki. To właśnie wtedy dowiedziałam się, że Pochette Métis to jeden z najbardziej popularnych modeli zarówno w Polsce, jak i na świecie (obok Louis Vuitton Neverfull i Louis Vuitton Speedy), na który przyjmowane są zapisy. Wydało mi się to bardzo dziwne. Skoro Pochette Métis jest równie popularnym modelem co Neverfull, to dlaczego po Neverfull nie ustawia się kolejka?
* Być może popularność PM jest sztucznie pompowana poprzez ograniczanie jej dostępności. W psychologii nazywa się to teorią niedostępności. Głosi ona, że jeśli czegoś bardzo chcemy i z jakichś powodów nie możemy tego mieć, to nasze pragnienie posiadania danej rzeczy wzrasta. Mechanizm ten regularnie (i skutecznie) wykorzystują luksusowe domy mody, takie jak np. Hermès (słynna torebka Birkin).
Sprzedawca, widząc moją niezadowoloną minę, postanowił mnie pocieszyć twierdząc, że skoro podoba mi się akurat PM, to jest to niewątpliwie dowód na to, że mam świetny gust. Polemizowałabym, ale postanowiłam odpuścić. Z uwagi na to, że posiadanie określonej sumy pieniędzy okazało się być koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem do tego, żeby móc kupić torebkę, zapisałam się na listę oczekujących. Zachęciły mnie do tego 2 rzeczy:
- nie wiąże się to z żadnymi kosztami (nie trzeba płacić za nic z góry ani wpłacać żadnej zaliczki)
- z zakupu torebki zawsze można zrezygnować.
W dniu, w którym to zrobiłam, byłam 71 na liście. W salonie LV poinformowano mnie, że z uwagi na długość kolejki, swoją torebkę będę mogła odebrać dopiero za około 3 miesiące. Co ciekawe, jedna z moich widzek - Natalia (pozdrawiam!), która niedawno odwiedziła Mediolan, w jednym z tamtejszych butików LV usłyszała, że czas oczekiwania na PM to aż 7 miesięcy. Także jeśli chciałybyście zapisać się na listę, to lepiej to zrobić w Polsce*.
* Aktualnie kolejka jest znacznie krótsza. Polecam przed pójściem do salonu zadzwonić do salonu i zapytać o jej dostępność.
Wierzcie lub nie, ale idąc do salonu LV byłam święcie przekonana, że torebka PM będzie dostępna od ręki. Dokonując wyboru kierowałam się wyłącznie jej wyglądem. Nie miałam żadnej świadomości, że jest ona bardzo popularna, wręcz przeciwnie – wydawało mi się, że nie należy ona do zbyt rozchwytywanych modeli. Nie widziałam jej bowiem u żadnej polskiej blogerki/vlogerki, ani na ulicach Warszawy. Skonfundowana zaistniałą sytuacją (niecodziennie podejmuję decyzję o zakupie produktu, którego nigdy nie widziałam na żywo na oczy), po powrocie do domu z ciekawości sprawdziłam sobie, kto posiada PM. Po wpisaniu nazwy torebki w google grafika, okazało się, że w Polsce noszą ją m.in.: Natalia Siwiec, Anna Lewandowska, Sara Boruc i Marina Łuczenko.
Po dokonaniu tego odkrycia i zapisaniu się na listę, zaczęłam uważniej przyglądać się kobietom mijanym na ulicach pod kątem PM. Dopiero wtedy zauważyłam, że to wcale nie tak niszowy model torebki, jak mi się wcześniej wydawało*.
* W psychologii nazywa się to mechanizmem selektywnej percepcji. Najogólniej rzecz ujmując jest to tendencja do zaburzenia postrzegania przez nasze oczekiwania i przekonania. Zamiast obiektywnie postrzegać rzeczywistość, szukamy potwierdzenia swoich tez na jej temat. Przykładowo: jeśli zakładam, że torebka PM jest popularna, to będę skanować otoczenie pod kątem potwierdzenia tego założenia (i siłą rzeczy utwierdzę się w swoim przekonaniu).
Na listę oczekujących zapisałam się dokładnie 27 kwietnia. W związku z tym, że kilka razy potwierdzano mi w salonie 3-miesięczny okres oczekiwania na PM, nastawiłam się na to, że zakupy będę mogła zrobić dopiero pod koniec lipca. Tymczasem telefon otrzymałam 24 czerwca* – miesiąc przed planowanym terminem. I wtedy pojawił się problem. Pech chciał, że dokładnie tego samego dnia wpłaciłam kaucję na poczet nowego mieszkania, o wysokości identycznej jak cena PM (6 tysięcy złotych). Byłam zatem zupełnie nieprzygotowana finansowo na zakup torebki. W związku z tym, że spodziewałam się, że wymaganą kwotę będę mieć dopiero za kilka dni, zapytałam Danila (sprzedawcę, który do mnie dzwonił), co mam w tej sytuacji zrobić. Na samą myśl, że znowu miałabym się zapisywać na listę, trafiał mnie szlag. Na szczęście Danil poinformował mnie, że w związku z zaistniałą sytuacją odłoży dla mnie jedną z torebek, które przyjdą w kolejnej dostawie (dostawy odbywają się 2x w tygodniu). Kilka godzin później otrzymałam jednak przelew, na który czekałam od dłuższego czasu i problem zniknął – udało mi się kupić torebkę jeszcze tego samego dnia wieczorem.
* Po otrzymaniu dostawy, sprzedawca LV zawsze dzwoni do klientki z listy i informuje ją o możliwości odbioru zamówienia. Wówczas ma ona 48 godzin na to, by się po nią zjawić (w przeciwnym razie torebkę sprzedaje się komuś innemu).
Pochette Métis kupiłam 24 czerwca. Torebkę zapakowano w pudełko z logo LV, przewiązane ciemnobrązowym rzemykiem. Otrzymałam również dowód zakupu, zawierający takie informacje jak:
- nazwa salonu, w którym została kupiona torebka
- nazwa modelu i cena kupionej przeze mnie torebki
- moje dane: imię i nazwisko oraz numer telefonu
We wnętrzu pudełka znajdował się woreczek przeciwkurzowy, w który zapakowana była torebka.
Torebka Louis Vuitton Pochette Métis
Louis Vuitton Pochette Métis powstała w 2013 roku jako kompaktowa wersja Métis Hobo – dużej torby typu shopper, która z czasem została wycofana ze sprzedaży.
PM jest dostępna wyłącznie w jednym wzorze (Monogram Canvas)* i rozmiarze (24 cm x 20 cm x 6 cm). Z wyglądu bardzo przypomina tzw. listonoszkę.
* Jak wiecie, nie przepadam za zbytnią ostentacją w postaci rzucających się w oczy logotypów – wolę subtelniejsze wzory, jak np. Damiere Ebéne. W tym przypadku nie miałam jednak zbytniego wyboru.
Prócz skórzanej rączki PM posiada również regulowany pasek, którego długość należy dopasować do własnej sylwetki.
Pasek ten ma 7 dziurek, które pozwalają regulować jego długość w zakresie od 98 cm do 113 cm.
W związku z tym, że pasek jest odpinany, w każdej chwili możemy zmienić casualową wersję torby na bardziej elegancką/wizytową. To bardzo duża zaleta PM, a zarazem świetne rozwiązanie dla zapracowanych kobiet, które poszukują torebki typu 2 w 1.
Pasek zakończony jest z obu stron karabińczykami, dzięki czemu można go wykorzystać również na inne sposoby – np. przypinając go do innych torebek LV (np. Eva), a także niektórych akcesoriów LV (robiąc z nich mini torebki), takich jak:
- kosmetyczka Mini Pochette Accessoires
- portfel Felicie Chain Wallet
- czy Pochette Accessoires NM
Od lewej: Mini Pochette Accessoires Damier Ebène, Felicie Chain Wallet Monogram, Pochette Accessoires NM Monogram
W razie potrzeby można też dokupić sobie pasek w innym kolorze/wzorze i nosić go razem z Pochette Métis, zmieniając/urozmaicając jej wygląd.
Co ciekawe, podczas gdy w PM pasek stanowi jej integralną część, w innych przypadkach już niekoniecznie. Przykładowo: kultowy model Speedy jest pozbawiony tego elementu – trzeba go sobie specjalnie dokupić. Cena standardowego paska waha się w granicach od 1000 – do 2000 zł (w zależności od wzoru, długości itp.).
Aktualnie najczęściej noszę torebkę na pasku, w poprzek ciała – taka wersja jest nie tylko wygodniejsza (nie zsuwa się z ramienia i sprawia, że mamy wolne ręce), ale również bardziej higieniczna – dzięki temu nie dotykamy dłońmi skórzanej rączki (vachetty).
Vachetta to bardzo delikatna skóra cielęca, którą łatwo pobrudzić (jak widzicie na załączonych zdjęciach). Aby temu zapobiec, należy unikać kontaktu vachetty z kosmetykami, np. kremem do rąk. Przyspiesza to bowiem zmianę koloru skóry, która samoistnie z czasem ulega opaleniu (staje się ciemniejsza, przybierając miedzianą barwę).
Zagraniczne vlogerki zabezpieczają skórzaną rączkę jedwabnymi apaszkami, najczęściej Twilly marki Hermès lub Bandeau Louis Vuitton. Kolorowe apaszki co prawda nie ochronią skóry przed zmoknięciem (w przypadku ulewy), ale z pewnością zabezpieczą ją przed drobnymi zanieczyszczeniami. Poza tym bardzo ładnie ozdabiają/ożywiają torebkę, sprawiając, że można ją bardziej dopasować do różnych stylizacji*. Bardzo mi się podoba taki sposób zabezpieczania vachetty i jestem więcej niż pewna, że prędzej czy później zaopatrzę się w taką apaszkę.
fot. Pinterest
Inną metodą ożywiania torebek jest dodawanie do nich kolorowych breloczków i pomponów. LV posiada w ofercie pompony wykonane m.in. z futra norek i lisów.
fot. Pinterest
Z ciekawości sprawdziłam sobie w Vitkacu, jak wygląda taki pompon i byłam bardzo zdziwiona jego wagą. Metalowe mocowanie z logotypem LV sprawia, że jest on dość ciężki.
Torebka posiada 1 tylną kieszeń, zamykaną na zamek. To idealne miejsce do przechowywania najcenniejszych/najczęściej używanych rzeczy, takich jak np. karty płatnicze czy telefon. Sama chowałabym w niej ajfona gdyby nie fakt, że ciągle trzymam go w dłoni. Jak na rasową blogerkę (i osobę uzależnioną od telefonu) przystało, zawsze jestem przygotowana na to, że w każdej chwili może mi się przydarzyć coś ciekawego, co warto uwiecznić na Snapie lub Instagramie.
W tylnej kieszeni PM wszyty jest kawałek skóry, z wytłoczoną datą produkcji torebki: PL2136. Aby ją odczytać, należy połączyć pierwszą i trzecią liczbę (2 i 3) oraz drugą i czwartą (1 i 6). Pierwsze dwie liczby oznaczają tydzień roku, a pozostałe – rok produkcji. Mój egzemplarz został zatem wyprodukowany w 23 tygodniu 2016 roku.
Pochette Métis jest zamykana na zatrzask. O ile podoba mi się idea samego zamka (jak i jego wygląd), o tyle wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że żeby go otworzyć, muszę przesunąć palcem w lewo (do środka). Cały czas odruchowo otwieram go w prawo (na zewnątrz). Trochę mnie to irytuje. Ponadto, jeśli w torebce nie ma zbyt wielu rzeczy, zamknięcie jej sprawia problemy.
Złoty element z logo LV jest zabezpieczany folią, którą należy odkleić. Do tej pory nosiłam ją ze względu na to, że zapewnia dobrą ochronę przed potencjalnymi zarysowaniami metalowego elementu*. Zapięcie jest co prawda zabezpieczone kawałkiem plastiku, ale w praktyce i tak nie uchroni go to przed mikrouszkodzeniami - zresztą spójrzcie sami.
* Po ściągnięciu folii na zamku widać każdy odcisk palca.
Wnętrze torebki Louis Vuitton Pochette Métis Monogram Canvas
Wnętrze torebki wykonano z ciemnobrązowej mikrofibry. Materiał ten jest bardzo miękki i przyjemny w dotyku (pod tym względem bardzo przypomina zamsz). Posiada jednak pewną wadę - ciężko go utrzymać w czystości. Łatwo go też zarysować, np. kluczami – zwłaszcza, jeśli trzymamy je luzem.
Zawsze, kiedy oglądałam filmy zagranicznych youtuberek zastanawiało mnie, dlaczego wszystkie rzeczy (klucze, karty, notesy itp.), które wkładają do swoich torebek Pochette Métis (i nie tylko) znajdują się w etui* (najczęściej z logo LV). Teraz już wiem i wcale się temu nie dziwię. Abstrahując od tego, że etui ułatwiają organizację, stanowią również dodatkowe zabezpieczenie przed zniszczeniem pięknie wyglądającej mikrofibry. Kiedy to sobie sobie uświadomiłam, sama zaczęłam rozważać zakup kilku akcesoriów LV.
W tym miejscu mam do Was prośbę - jeśli posiadacie jakieś ciekawe i godne polecenia akcesoria LV – dajcie znać. Z chęcią skorzystam z Waszych rekomendacji.
Co ciekawe, torebki PM, w przeciwieństwie do Neverfull, nie można personalizować ani metodą Mon Monogram ani hot stamping. Nie posiada ona bowiem skórzanych elementów, na których można by wytłoczyć inicjały. Swoją drogą myślę, że nawet, gdyby była taka opcja, to raczej bym z niej nie skorzystała. Jakoś mi to do tej torebki nie pasuje.
W środku PM znajdują się 3 przegrody.
Środkowa przegroda jest największa i najbardziej pojemna.
W centralnej części środkowej kieszeni torebki znajduje się skórzana wszywka z napisem Louis Vuitton Paris made in Italy. Nie ma w tym nic dziwnego ani nadzwyczajnego. Kiedyś produkty LV wytwarzano wyłącznie we Francji*. Aktualnie produkcja odbywa się również w innych krajach, m.in.: Szwajcarii, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, a nawet w USA. Miejcie to na uwadze, kiedy będziecie kupować torebkę LV. Zwłaszcza, jeśli ma dla Was znaczenie to, gdzie powstaje dany produkt (dla mnie nie ma).
* Moja torebka Neverfull Damier Ebène została wyprodukowana we Francji.
Pierwotnie Pochette Métis posiadała w środku 4 kieszenie, a kieszeń zewnętrzna zaopatrzona była we frędzel. Współcześnie produkowane wersje są ich pozbawione. Informacja ta może okazać się przydatna dla tych z Was, którzy rozważają zakup PM z tzw. drugiej ręki. Choć osobiście odradzałabym takie rozwiązanie. Na rynku roi się bowiem od wszelkiej maści podróbek LV.
Fot. lovethatbag.ca
Od czasu opublikowania filmu z torebką Neverfull regularnie otrzymuję od Was wiadomości z prośbami o pomoc w ocenianiu oryginalności tego modelu. Ciężko jest to zrobić na podstawie kilku pojedynczych, często niezbyt dokładnych fotografii. Poza tym niektóre podróbki są tak dobre, że ich rozpoznanie na odległość jest wręcz niemożliwe. Oszuści potrafią być tak bezczelni, że do reklamowania swoich wyrobów bezprawnie wykorzystują zdjęcia oryginalnych produktów. Sama trafiłam na aukcję, w której ktoś sprzedawał torbę LV Neverfull, reklamując ją moimi zdjęciami z bloga.
Cena torebki Louis Vuitton Pochette Métis Monogram Canvas
Torebka Pochette Métis kosztuje w Polsce w tej chwili 6.000 zł – dokładnie tyle za nią zapłaciłam. Jeszcze do niedawna cena PM była znacznie niższa. LV regularnie podwyższa jednak ceny swoich wyrobów. Przykładowo: torebka Neverfull, którą kupowałam w grudniu 2015 roku za 4300 zł, teraz kosztuje 4600 zł.
Co ciekawe, aktualnie w Anglii ceny wyrobów LV są o kilkaset złotych niższe. Dlatego osobom mieszkającym w tym kraju radzę robić zakupy na miejscu, najlepiej przez internet (za wyjątkiem PM, ponieważ ten model jest cały czas “out of stock” ;-)). Zwłaszcza, że standardowa opcja wysyłki (3-5 dni roboczych) jest tam darmowa. Z chęcią sama skorzystałabym z takiej możliwości, gdyby nie fakt, że LV robi wysyłkę wyłącznie na terenie kraju, w którym dokonano zamówienia (nie istnieje polska wersja strony LV)*.
* Aktualnie kilkadziesiąt osób miesięcznie składa w Polsce zamówienia drogą telefoniczną (ceny są te same, co w salonie). To idealne rozwiązanie dla osób, które mieszkają poza Warszawą. Wystarczy zadzwonić do salonu LV i zapytać o możliwość dokonania zamówienia z dostawą do domu. Po sprawdzeniu dostępności wybranego modelu torebki i podaniu danych (imię i nazwisko, adres, mail itp.) personel wysyła warunki umowy zakupu i nr konta do wpłaty, a po jej zaksięgowaniu wysyła kuriera (koszt wysyłki ponosi LV).
Czy uważam, że PM jest warta tej ceny? Oczywiście, że nie. Żadna torebka LV ani innych luksusowych marek nie jest warta swojej ceny. Jestem tego świadoma i zbytnio mi to nie przeszkadza. Gdyby było inaczej – kupiłabym torbę jakiejś taniej, ogólnodostępnej marki (ale nigdy podróbkę – to żenujące).
Zaznaczam również, że w żadnym razie nie uważam, żeby zakup tej torebki był inwestycją. Kupowanie torebek luksusowych marek nie ma nic wspólnego z inwestycją. Chyba że mamy na myśli inwestycję w tzw. lans – wtedy jak najbardziej. Pozwólcie jednak, że temu tematowi poświęcę odrębny wpis na blogu.
Torebki podobne do Louis Vuitton Pochette Métis
Wiele marek posiada w swojej ofercie torebki podobne do Pochette Métis. Można je kupić w znacznie niższej cenie niż model LV.
Wady i zalety torebki Louis Vuitton Pochette Métis
Pochette Métis posiadam od ponad miesiąca i pod względem funkcjonalnym nie mam jej nic do zarzucenia. Torebka bardzo mi się podoba i z przyjemnością mi się ją nosi. Model ten świetnie sprawdza się zarówno jako torba do noszenia na co dzień (i w ten sposób najczęściej jej używam), jak i porą wieczorową (wówczas używam jej bez paska). Mam wrażenie, że po raz kolejny kupiłam torebkę typu 2 w 1 (Neverfull z odpinaną saszetką sprawia podobne wrażenie). Bardzo podoba mi się fakt, że w razie potrzeby zawsze mogę odpiąć pasek, zmieniając charakter PM z bardziej casualowego na wieczorowy* oraz to, że jest on dość funcjonalny – można go zmieniać i przyczepiać do innych rzeczy.
* PM nie jest ani torebką codzienną, ani wieczorową/elegancką – jest czymś pomiędzy. Nie dla każdego będzie to zaleta.
Bardzo podoba mi się to, że torebka jest lekka i - mimo swoich niewielkich rozmiarów - bardzo pojemna. Zmieści się w niej naprawdę sporo rzeczy, przykładowo: iPad mini, duży portfel i kosmetyczka – a i tak zostanie w niej sporo miejsca. Obawy mogą wzbudzać: vachetta, zamek oraz mikrofibra, ale w moim odczuciu nie są to rzeczy, które zniechęcają do zakupu PM.
Niestety – pod względem jakościowym torebka pozostawia wiele do życzenia. Kupiłam ją dokładnie 24 czerwca i do tej pory nosiłam ją kilka razy. W trakcie pracy nad tym materiałem zauważyłam, że widać na niej już ślady użytkowania. Z przodu torebki zaczęły być widoczne przetarcia, a z tyłu zaczyna odchodzić tzw. glazing.
Muszę powiedzieć, że jestem tym bardzo zniesmaczona. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się kupić torebki, która zaczęła się psuć w tak szybkim czasie. O ile po torebkach tanich marek made in China wręcz spodziewam się, żeto nastąpi, o tyle od marek takich jak LV oczekuję, że kupione produkty będą świetne jakościowo. I nie mam tu bynajmniej na myśli, że będą niezniszczalne, tylko to, że możliwie długo będą świetnie wyglądać (dłużej niż torebki marek sieciowych). Dlatego jestem bardzo zawiedziona jakością tej torebki. Przygotowując się do jej zakupu trafiłam co prawda na filmik, w którym pewna Azjatka skarżyła się na swój model PM, ale stwierdziłam wówczas, że miała po prostu pecha i trafiła na wadliwy produkt. Poza tym większość recenzji tej torebki była pozytywna, dlatego zbytnio się tym nie przejęłam. Jednak kiedy podobny problem zauważyłam również u siebie, postanowiłam zrobić głębszy research. Z komentarzy zamieszczonymi pod wpisami i filmami dotyczącymi tej torebki regularnie pojawiały się głosy innych osób niezadowolonych z jakości PM*. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że z PM jest coś nie tak. Kiedy zapytałam o to sprzedawcę LV, potwierdził, że z tą torebką od początku są jakieś problemy i klientki regularnie ją reklamują. Co ciekawe, wszyscy w LV o tym wiedzą, a mimo to nie wycofują tego wadliwego produktu z rynku (a jedynie próbują go usprawniać, vide: usuwanie kieszeni, frędzla itp.). Najgorsze jest jednak to, że sprzedawcy nie uprzedzają klientek o tym, że torebka sprawia problemy (żeby nie zniechęcić ich do zakupu).
* Kiedy powiedziałam o tym na Snapie (mój nick to olfaktoria-zachęcam do obserwowania!), zgłosiły sie do mnie osoby, które mają podobny problem.
Z jednej strony żałuję, że nie wiedziałam o tym wszystkim wcześniej, a z drugiej – jak zwykle w takich sytuacjach – dostrzegam pozytywne aspekty takiego stanu rzeczy. W tym przypadku była to możliwość sprawdzenia, jak wygląda proces reklamacyjny w LV. Nigdy wcześniej nie reklamowałam bowiem niczego w LV (ze wszystkich zakupionych rzeczy byłam zadowolona) i ciekawiło mnie to, jak zostanę potraktowana. Przy okazji dowiedziałam się również, jak to wszystko wygląda.
Reklamacja torebki Louis Vuitton Pochette Métis
Na wszystkie wyroby LV obowiązuje 2 – letni okres gwarancji (a w przypadku wzoru Monogram nawet 3). W tym czasie klienci mogą je reklamować. Standardowo, proces reklamacyjny w LV trwa 2 tygodnie. Jeśli reklamacja zostanie rozpatrzona pozytywnie, możliwe są 3 rozwiązania:
- Naprawa torebki
Naprawa jest bezpłatna i trwa aż kilka tygodni. Torebka wysyłana jest bowiem do Francji, dokąd spływają wadliwe produkty z całego świata.
- Wymiana torebki na nowy model
- Zwrot pieniędzy
Dokonywany w ostateczności, w przypadku, jeśli danej wady nie da się naprawić, a wymiana na nowy model jest niemożliwa.
W moim przypadku, z uwagi na szybkość, z jaką torebka zaczęła się psuć ustalono, że otrzymam nowy egzemplarz. Nie ukrywam, że bardzo się z tego cieszę. Niemniej jednak, gdybyście mnie dzisiaj zapytały, czy polecam zakup tej torebki, powiedziałabym, że nie wiem. Wszystkim osobom, które mają/miały zamiar ją kupić, radziłabym bardzo przemyśleć tę decyzję. Podejmując ją miejcie na uwadze to, że Wasz egzemplarz również może okazać się wadliwy. A wtedy będziecie musiały poświęcać swój czas na reklamację i długo czekać na jej wynik. Dla osób spoza Warszawy, dla których PM to wymarzona torebka, na którą długo odkładają pieniądze, może to być duży problem.
Moim zdaniem najlepiej by było, gdybyście się wstrzymały z kupnem PM, przynajmniej do czasu, aż będę Wam mogła powiedzieć na jej temat coś więcej (po wymianie na nowy egzemplarz). Na dzień dzisiejszy ciężko mi bowiem ocenić, czy torebka po wymianie lub naprawie nie będzie sprawiać żadnych problemów.
Co sądzicie o Louis Vuitton Pochette Métis? Chciałybyście posiadać taką torebkę? A może już ją macie i mogłybyście mi napisać, jak się u Was sprawdza? Czy kiedykolwiek spotkałyście się z podobnym problemem do mojego? A może reklamowałyście już kiedyś jakiś produkt LV? Dajcie znać - jestem bardzo ciekawa, jak to wyglądało w Waszym przypadku.
Opinia o personelu i PR Louis Vuitton Polska
W związku z tym, że wielokrotnie bywałam w warszawskim butiku LV (odwiedzam go regularnie)*, zdążyłam wyrobić sobie zdanie na temat tamtejszego personelu. Owszem - jest zblazowany (zresztą nie on jeden, ale o tym opowiem Wam innym razem). Odważnym polecam wybrać się do Vitkaca np. w dresie i bez makijażu – wówczas najlepiej zobaczycie, co mam na myśli. Osobiście zbytnio mi to nie przeszkadza (bardziej śmieszy), o ile nie wiąże się to ze złą obsługą. Wspominam o tym dlatego, że zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy czują się komfortowo w takich warunkach (ja, jako osoba zblazowana, mam do tego dystans). Zdarza się również, że sprzedawcy podają sprzeczne informacje dotyczące produktów, a czasem wręcz wprowadzają klientów w błąd (co bywa irytujące). Przykładowo: kiedy zapytałam, od jak dawna torebki LV produkowane są we Włoszech, usłyszałam, że w ogóle nie są. Dopiero, kiedy pokazałam swoją torebkę PM made in Italy, sprzedawca uświadomił sobie swoją niewiedzę i zrobiło mu się głupio.
* Relacje z moich wizyt w butiku LV zamieszczam na Snapchacie. Wielu moich obserwatorów nie mieszka bowiem w Warszawie i nie ma możliwości robienia tam zakupów. Jeśli zatem chcecie zobaczyć, jak to wszystko wygląda “od środka” i ile kosztują poszczególne torebki i akcesoria, zachęcam do obserwowania mnie w tym miejscu - mój nick to Olfaktoria.
Niemniej jednak personel LV jest bardzo pomocny. Zawsze, kiedy przygotowuję się do stworzenia takiego materiału jak ten, robię tzw. research. Tworzę również listę pytań, na które nie znam odpowiedzi i wątków, które potencjalnie mogłyby zainteresować moich widzów i czytelników. Następnie udaję się do butiku, żeby zdobyć na nie odpowiedzi. Zbieranie i sprawdzanie informacji zajmuje sporo czasu – tym więcej, im mniejszą ma się wiedzę wyjściową na dany temat. Z każdym kolejnym zakupem i każdą kolejną wizytą w salonie LV moja wiedza na temat produktów tej marki się poszerza. Ale bez pomocy personelu LV tworzenie wartościowych i wysokich jakościowo treści nie byłoby możliwe. Z tego miejsca chciałabym gorąco podziękować przedstawicielom LV (w szczególności P. Kamilowi), którzy poświęcili mi swój czas i uwagę przy tworzeniu tego wpisu.
Niestety, w przeciwieństwie do personelu LV, zachowanie PR pozostawia wiele do życzenia. Jak wiecie, nie jestem osobą, która lubi mówić negatywnie o innych. Trzeba się naprawdę postarać, żebym wyrobiła sobie o kimś na tyle złe zdanie, żeby opowiadać o tym publicznie. Ostatnim razem zdarzyło mi się to kilka lat temu - w przypadku personelu siłowni Holmes Place w Hiltonie, którego zachowanie określić można było jednym wyrazem – żenujące.
Tym razem trafiłam na osobę, która z bliżej nieznanych mi przyczyn (nie będę wnikać w to, z jakich – nie interesuje mnie to), od początku nie była zadowolona z faktu, że się z nią kontaktuję, zajmując jej cenny czas. Na moje maile notorycznie odpowiadała z dużym opóźnieniem. Wydawało mi się to dziwne, ale przymykałam na to oko - myślałam, że z czasem nastawienie PR w stosunku do mojej osoby się zmieni. Zwłaszcza, że jedyną rzeczą, jakiej kiedykolwiek oczekiwałam i o którą prosiłam, była pomoc w tworzeniu moich materiałów.
Przygotowując się do wpisu na temat PM, zwróciłam się do przedstawicielki PR z pytaniem/prośbą o wskazanie osoby, która mogłaby mi poświęcić czas, żeby odpowiedzieć na kilkadziesiąt pytań dotyczących torebki (zaobserwowałam wcześniej, że PR za mną nie przepada i nie chciałam znowu czuć się jak ktoś, kto “marnuje” czyjść cenny czas). W odpowiedzi usłyszałam, że nikt z salonu nie znajdzie dla mnie tyle czasu (!) i że lepiej będzie, jeśli pytania prześlę do PR. Pomijając fakt, iż odpowiedź była pretensjonalna, to w dodatku w złym świetle przedstawiała pracowników butiku (jako osoby niezbyt chętne do pomocy). Mimo to wysłałam Pani z PR listę pytań. W międzyczasie, nauczona doświadczenieniem (i długim czasem oczekiwania na odpowiedzi na moje wiadomości), postanowiłam poprosić o pomoc personel LV. Zanim otrzymałam maila z PR z odpowiedziami na moje pytania minął tydzień*. W tym czasie zdążyłam dwukrotnie odwiedzić butik LV oraz odbyć kilka rozmów telefonicznych, dzięki czemu udało mi się napisać cały tekst i stworzyć scenariusz do filmu na YT. W rezultacie PR w ogóle nie okazał się być w tym przypadku pomocny. W dodatku wbrew temu, co napisano mi w mailu, personel butiku znalazł sporo czasu, żeby odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Ta, oraz inne sytuacje, które wydarzyły się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy sprawiły, że postanowiłam nigdy więcej nie kontaktować się z polskim działem PR LV.
* Gdyby PR należycie wykonywał swoją pracę, moje materiały powstawałyby znacznie szybciej, a Wy nie musiałybyście tyle czasu czekać na wpis. Utrudniony kontakt z PR to też jeden z powodów, dla których nie byłam w stanie na bieżąco odpowiadać na Wasze pytania związane z marką.
Wszystko, o czym opowiadam w filmach, kupuję za własne pieniądze. Nie jestem zwykłą klientką, tylko osobą, która tworzy wysokie jakościowo treści, które przyczyniają się nie tylko do poszerzenia wiedzy na temat LV w Polsce, ale również stanowią świetną (i darmową) reklamę dla tej marki, z czego korzyści czerpie m.in. wspomniany PR. O tym, że materiały te mają wpływ na sprzedaż produktów LV nawet nie będę wspominać. W każdy wpis dotyczący tej marki wkładam dużo pracy, choć nie mam z tego żadnych profitów (poza wewnętrzną satysfakcją i tym, że doceniacie moje starania*), a mimo to jestem (a w zasadzie byłam) traktowana tak, jakbym komuś przeszkadzała w pracy.
* Profesjonalizm, z jakim podchodzę do tworzenia treści jest jednym z moich znaków rozpoznawczych, a zarazem jedną z 3 najczęstszych cech (obok luksusu i elegancji), z którymi kojarzycie moją działalność w sieci. (via: dane z Facebook i Instagram).
Reasumując: jestem bardzo zniesmaczona tym, że tak luksusowa marka jak LV posiada w Polsce tak nieprofesjonalny PR, który zamiast świecić przykładem i stanowić niejako żywą wizytówkę tej marki, działa na jej szkodę, psując jej wizerunek.
PS Zachęcam Was również do obejrzenia filmu na YT (i zasubskrybowania mojego kanału) na temat Louis Vuitton Pochette Métis, w którym pokazuję unboxing tej torebki i opowiadam o moich pierwszych wrażeniach z jej użytkowania. Jednocześnie dziękuję zespołowi warszawskiego salonu Louis Vuitton za wsparcie merytoryczne przy tworzeniu tego materiału.