Mój wpis na temat 3 najgorszych tekstów na podryw spotkał się z dużym zainteresowaniem. Po jego publikacji otrzymałam od Was wiele wiadomości (zarówno od kobiet, jak i od mężczyzn), w których zachęcaliście mnie do tego, żebym częściej pisała o relacjach damsko-męskich. W rezultacie postanowiłam kontynuować ten cykl.
Wbrew temu, na co wskazuje tytuł dzisiejszego wpisu, nie jest on kierowany głównie do mężczyzn. Paradoksalnie przyda się on również kobietom. Po pierwsze lepiej zrozumiecie własne zachowanie i reakcje na pewne sytuacje. Po drugie – dowiecie się z niego, jakie metody stosują mężczyźni, żeby uwodzić kobiety. Po trzecie wreszcie – nauczycie się je rozpoznawać i – co za tym idzie – również się przed nimi bronić. Znając bowiem broń wroga, lepiej możemy odeprzeć jego atak, prawda? ;-) Smutna prawda jest bowiem taka, że nie wszyscy mężczyźni znający metody uwodzenia, wykorzystują je w “szczytnym” celu.
Zanim przejdę do meritum, chciałabym wyjaśnić kilka bardzo ważnych kwestii.
Eksperci od uwodzenia
Internet aż roi się od wszelkiej maści specjalistów od uwodzenia*. Jest wielu blogerów i vlogerów opisujących relacje damsko-męskie. Większość z nich to mężczyźni. Nie bez powodu.
1. Uwodzenie to domena facetów.
To mężczyźni uwodzą, a my co najwyżej dajemy się uwieść – nie inaczej. Niestety – w związku z tym, że panuje teraz moda na androgynizm, kobiety stają się coraz bardziej męskie, a mężczyźni coraz bardziej niewieścieją. W rezultacie kobiety „polują na ciacha“, a mężczyźni biernie czekają, aż ktoś się nimi zainteresuje. Osobiście bardzo mi się to nie podoba. Możecie mnie nazwać staroświecką, ale uważam, że facet powinien się zachowywać męsko, a kobieta kobieco. W moim rozumieniu męskości nie ma miejsca na feministów. Podobnie jak w przypadku kobiecości – na feministki. To się wzajemnie wyklucza i zdania na ten temat nie zmienię. Kobieta podrywająca faceta to dla mnie desperatka. Osoba, która jest do tego niejako zmuszona z uwagi na fakt, że nikt się nią nie interesuje. Żeby to ukryć, kreuje się więc na łowczynię. Z kolei bierny facet, który oczekuje, że to kobiety będą go podrywać, to nieudacznik. Typ, który nie ma bladego pojęcia o relacjach damsko-męskich, w związku z czym udaje niedostępnego/leniwego/obojętnego (niepotrzebne skreślić). Jak wiecie – nie znoszę takich zniewieściałych facetów. Niestety – w związku z obecną modą, szerzą się jak jakaś plaga. Nazywam ich pipkami albo pipami wołowymi. Wiedzą o tym wszyscy ci, którzy obserwują mnie na Snapchacie (mój nick to @olfaktoria), gdzie często daję upust swoim emocjom i obserwacjom odnośnie takich typków.
* Niektórzy z nich uznawani są nawet za ekspertów w tej dziedzinie. Niestety – w rzeczywistości często bardzo im do nich daleko. Ale o tym opowiem Wam innym razem.
2. Kobiety nie mają wiedzy na temat podrywania kobiet.
Wiedza kobiet na temat podrywania kobiet (jakkolwiek dziwnie to brzmi) jest niewielka. Jak wspomniałam – my nie musimy takiej wiedzy posiadać, ponieważ nie jest nam ona potrzebna do szczęścia. To nie my mamy podrywać. My możemy co najwyżej sprawiać, żeby ktoś chciał nas uwieść. Inna sprawa, że coraz mniej kobiet wie, jak to robić. W rezultacie powstają specjalne kursy, na których uczy się kobiet, jak być kobiecą*.
* Takie zajęcia prowadzi m.in. moja znajoma – może kiedyś opowiem Wam na ich temat coś więcej.
Z uwagi na fakt, że wielu mężczyzn nie wie, jak podrywać (piękne) kobiety oraz ze względu na to, że kobiety często nie zdają sobie sprawy z tego, jak łatwo można nimi manipulować, wydaje mi się, że opisanie pewnych rzeczy z kobiecego (mojego) punktu widzenia okaże się bardzo przydatne. Przynajmniej dla części z Was. Nie liczę bowiem na to, że wszyscy się ze mną zgodzą. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno przychodzi co poniektórym przyswajanie wiedzy.
Dlaczego uznałam, że powinnam pisać o relacjach damsko-męskich?
1. Uwielbiam obserwować i analizować zachowanie innych ludzi.
Mam do tego słabość. Obserwuję i analizuję zachowania ludzi non stop. Często celowo wkładam kij w mrowisko, żeby sprawdzić, jak ktoś się zachowa. Zdarza mi się za to obrywać, ale dzięki temu dysponuję sporym „materiałem dowodowym“.
2. Skończyłam studia psychologiczne.
Dzięki temu patrzę na wiele rzeczy z o wiele szerszej i lepszej perspektywy. Znam również wyniki różnych badań dotyczących relacji damsko-męskich, o których inne osoby nie wiedzą. Sama również przeprowadzam testy. Potrafię założyć sobie konto na portalu randkowym wyłącznie po to, żeby zweryfikować jakąś tezę. Zapuszczam się też w rejony, o których inne kobiety nawet nie myślą (np. w klubach go-go).
3. Większość moich znajomych to meżczyźni.
Nie bez powodu. Bardzo lubię ich towarzystwo (z wzajemnością) i często rozmawiam z nimi na temat relacji damsko-męskich. Dzięki temu wiem, na co zwracają oni uwagę, co lubią a czego nie itp.
4. Mam spore doświadczenie.
Wbrew temu, co myślą niektórzy (jakobym była samotną i smutną kociarą, której nikt nie chce), nie mam najmniejszych problemów z facetami, wręcz przeciwnie. Mój bagaż doświadczeń jest całkiem spory. Mam za sobą kilka różnych związków, wiele przebytych rozmów i jeszcze więcej odbytych randek. Z różnymi mężczyznami i w różnym wieku.
5. Jestem pewna siebie.
A także: szczera, konkretna i odważna. Oraz – jak już pewnie zdążyliście się zorientować – niepoprawna politycznie. Nie boję się krytyki. Jestem złośliwa i ironiczna. Mówię, co myślę i nie przejmuję się tym, że komuś się to może nie spodobać. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Jedni mnie za to bardzo lubią, a inni – nie znoszą. Dlatego w tym miejscu chciałabym prosić wszystkie osoby, które są:
- zakompleksione
- mają niskie poczucie własnej wartości
- nie mają do siebie dystansu,
- mają kiepskie poczucie humoru
- oraz nie potrafią wychwycić ironii (o którą w moich tekstach i wypowiedziach nietrudno)
o to, żeby nie czytały moich tekstów, ponieważ stracą tylko swój cenny czas i niepotrzebnie się zdenerwują.
W związku z tym, że moja wiedza na temat relacji damsko-męskich jest większa niż wiedza przeciętnej kobiety oraz z uwagi na to, że mam odwagę mówić o rzeczach, które innym nie przeszłyby przez gardło – jestem idealną osobą do pisania o relacjach damsko-męskich, nie sądzicie? ;-)
Chciałabym jednak, żeby jedno było jasne – nie uważam się za eksperta, ani też się na takiego nie kreuję. Po prostu uznałam, że moje doświadczenia są na tyle ciekawe i bogate, że mogę się nimi z Wami podzielić. Tylko tyle i aż tyle.
Ale do meritum.
Komplementy
Znacie osobę, która nie lubi otrzymywać komplementów? Bo ja nie. Ludzie często budują pewność siebie bazując na tym, co mówią inni. W tym kontekście komplementy mają ogromną, wręcz magiczną moc: momentalnie poprawiają samopoczucie, podwyższają samoocenę i sprawiaja, że czujemy się lepiej. Co ciekawe, bardziej wolimy ich słuchać niż je wypowiadać. Inna sprawa, że prawienie komplementów jest sztuką (podobnie zresztą jak uwodzenie). Nie każdy potrafi to robić. Na szczęście można się tego nauczyć.
Jakie komplementy prawić pięknym kobietom? I w jaki sposób to robić, aby osiągnąć cel?
Odpowiadając na te pytania skupię się wyłącznie na pięknych kobietach, ponieważ:
- Brzydkie i przeciętne kobiety cieszą się małym powodzeniem. Do ich poderwania nie trzeba mieć zbytniej wiedzy czy umiejętności. W przypadku kobiet pięknych jest inaczej – rozmowa z nimi jest znacznie trudniejsza.
- Każdy mężczyzna chciałby mieć piękną kobietę. Jeśli któryś mówi, że tak nie jest-kłamie.
- Powtórzę to, o czym wspominałam już wcześniej w filmie SELFIE TAG: jestem atrakcyjna. W związku z powyższym nie będę pisać o tym, jak komplementować kobiety brzydkie, bo mnie to nie interesuje i nie byłabym w tym wiarygodna. Poza tym nie lubię wypowiadać się na tematy, na których się nie znam.
A znam się głównie na księżniczkach*. W nomenklaturze stosowanej w szkołach uwodzenia termin ten odnosi się do atrakcyjnych, zadbanych i pewnych siebie kobiet. Takich, które są rozpieszczone i które ciężko jest uwieść. I takich, wokół których zawsze jest wianuszek adoratorów. Zadzierających nosa i traktujących mężczyzn z góry. Wychodzących z założenia: jak nie ten, to ktoś inny.
*Książniczki to temat na odrębny wpis.
Jak prawić komplementy kobietom, żeby były skuteczne? 5 zasad*
- Niezbyt często
- Znienacka
- Unikać sztampy
- Komplementy dotyczące cech nieoczywistych, ale ważnych
- Stosować negi
*Zwracam uwagę na fakt, że niżej opisane zasady komplementowania mają zastosowanie przede wszystkim w początkowym stadium uwodzenia. Czyli w najważniejszym momencie. Bo to właśnie od niego zależy, czy dojdzie do rozwinięcia jakiejkowiek znajomości.
1. Niezbyt często
Ludzie szybko przyzwyczajają się do miłych rzeczy. Dlatego lepiej mówić komplementy sporadycznie – wtedy mają one większą wartość i są bardziej doceniane. Wykluczamy zatem sytuacje, w których w ciągu kilku minut prawimy kobiecie 10 komplementów, na każdy możliwy temat, bo zamiast sprawić jej tym przyjemność, tylko ją zirytujemy.
2. Znienacka
Czyli w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy umówimy się z kobietą na randkę możemy być pewni, że będzie ona świetnie wyglądać. Wydawać by się mogło, że powiedzenie jej wówczas komplementu w stylu: „jesteś piękna“ będzie jak najbardziej na miejscu. Nic bardziej mylnego. W przypadku księżniczek sprawa wygląda inaczej. One słyszą to non stop (mężczyźni zachowują się schematycznie i przewidywalnie). I właśnie dlatego nie należy im tego mówić. Większe wrażenie zrobimy, kiedy powiemy im to później, niejako mimochodem i najlepiej nie wprost. Zupełnie niedawno byłam na kolacji z jednym ze swoich znajomych, który w pewnym momencie powiedział:
Gdzie jedziemy na deser, ślicznotko?
Zapamiętałam to pytanie nie dlatego, że było oryginalne (nie było), a dlatego, że wypowiedział je mężczyzna, który bardzo rzadko (celowo) nie mówi mi miłych rzeczy – bo wie, że jestem rozpieszczona i zadzieram nosa.
3. Unikać sztampy
Kobieta, która Ci się podoba jest bardzo ładna? Nie mów jej tego*. Po pierwsze dlatego, że ona o tym wie, a po drugie dlatego, że słyszała to już wielokrotnie. Taki komplement - choć sam w sobie bardzo miły – zdążył jej już dawno spowszednieć. Jeśli zatem nie chcesz wyjść na wywołującego odruch ziewania nudziarza - wymyśl coś lepszego.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz skomplementowano moje dłonie. Zrobiło mi się wówczas bardzo miło. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie odpowiedziała: Dziękuję. To dlatego, że nie zostały skalane pracą.
Dajcie znać, jaki był najmliszy komplement, jaki Wy usłyszałyście z ust mężczyzn!
* Przypominam, że mówimy tu o początkowym etapie znajomości, gdzie najważniejsze jest wzbudzenie zainteresowania i wywołanie pozytywnego wrażenia. Mówienie oczywistych oczywistości w postaci „jesteś piękna“ nam w tym nie pomoże. Na takie komplementy możemy sobie pozwolić później.
4. Komplementy dotyczące cech nieoczywistych, ale ważnych
Bardzo dobrze jest komplementować takie cechy kobiety, co do posiadania których nie jest ona przekonana. Im lepiej znamy daną kobietę, tym łatwiej jest nam takie cechy wychwycić. Przykładowo: jeśli wiemy, że pasją naszej wybranki jest śpiewanie, możemy pochwalić jej głos*. W pozostałych przypadkach najbezpieczniej jest posiłkować się pewnym bardzo znanym żartem:
Jeżeli jest ładna - powiedz jej, że jest mądra.
Jeżeli jest mądra - powiedz jej, że jest ładna.
Jeżeli nie jesteś pewien - powiedz jej, że schudła.
Dlaczego?
Wiemy już, że pięknym kobietom lepiej nie mówić, że są piękne. W ich przypadku lepiej skupić się na inteligencji – bo rzadko ktoś zwraca na to uwagę. Oczywiście mówimy tutaj jedynie o przypadkach, w których dana kobieta rzeczywiście jest inteligentna (a z tym niestety bywa różnie). Komplementy powinny być bowiem szczere. Nieprawdziwe lub wypowiadane na siłę nie odniosą zamierzonego skutku*.
* Z drugiej strony – kobieta ładna i głupia też się ucieszy z komplementu dotyczącego jej rzekomej inteligencji ;-) Mam nawet kilku znajomych, którym mówienie tego tak weszło w krew, że o każdej ładnej kobiecie mówią, że jest mądra (mimo że to nieprawda).
5. Stosować negi
Większość facetów nie ma bladego pojęcia o tzw. negach. Skąd to wiem? Bo prawie nikt ich nie stosuje (przynajmniej w rozmowie ze mną). A szkoda, bo są bardzo skuteczne. Daleko im jednak do komplementów w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Negi to bowiem drobne uszczypliwości (tzw. szpileczki) skierowane w stronę kobiety, które mają na celu pokazanie jej, że świat nie kręci się wokół niej. Stosujący negi facet pokazuje, że nie jest kolejnym nudziarzem prawiącym niezliczoną ilość komplementów, tylko facetem z jajami, który potrafi sobie żartować z księżniczek.
Przykładowe negi, z którymi miałam do czynienia:
Sytuacja nr 1 - samochód
On: O – pomalowałaś paznokcie!
Ja: Oczywiście! (ucieszyłam się z tego, że on to zauważył i że moje paznokcie mu się podobają)
On: widać, że sama malowałaś
Ja: :/ (poczułam się zawstydzona, ponieważ wyszło na jaw, że nie jestem mistrzynią manicure, co w połączeniu z moją obsesją na punkcie bycia perfekcyjną bardzo mnie zirytowało)
Sytuacja nr 2 - klub
On: Bardzo ładna sukienka
Ja: Dziękuję :)
On: Moja siostra ma identyczną.
Ja: :/ (zirytowałam się, ponieważ nie przepadam za posiadaniem rzeczy popularnych, które mają “wszyscy”)
Zaznaczam, że powyższe negi zadziałały na mnie POMIMO tego, że wiedziałam, że zostały powiedziane celowo i po to, żeby obniżyć moje poczucie własnej wartości.
Wszystkie opisane przeze mnie zasady dotyczące komplementowania kobiet skutecznie zwiększają szanse na to, że mężczyzna zostanie uznany za interesującego (na tle swoich schematycznie zachowujących się kolegów) i – co za tym idzie – zwiększy swoje szanse na rozwinięcie znajomości. Należy jednak pamiętać o tym, że wiedza dotycząca umiejętnego komplementowania nie stanowi przepisu na udany podryw. To tylko jeden z elementów skomplikowanej układanki. Ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?
Znacie/ stosujecie negi?
Zachęcam również do obejrzenia filmu na temat prawienia komplementów :)