Z grubsza rzecz ujmując można powiedzieć, że istnieją 3 grupy ludzi otrzymujących prezenty:
- Tacy, którzy cieszą się ze wszystkiego
Z nimi jest najmniejszy problem. Można im dać byle co, a oni i tak będą zadowoleni. Dlaczego? Nie wiadomo. Może są dobrze wychowani a może po prostu jest im to obojętne? - Wybredni
Problematyczni i wymagający. Nie lubią otrzymywać byle czego i nie ucieszą się ze wszystkiego (to o mnie - gdyby ktoś jeszcze nie wiedział). - Wiecznie niezadowoleni
Malkontenci, zrzędy i nieudacznicy – czyli wszyscy ci, którzy nie czytają tego bloga.
Według badań każdego roku 1/3 Polaków otrzymuje na Święta co najmniej jeden nieudany prezent. Jeśli więc czytasz ten tekst, to zapewne dlatego, że choć raz znalazłeś się w tym gronie szczęśliwców. Dlaczego tak się dzieje?
Powiedzmy sobie szczerze: prezent jest nieudany nie dlatego, że nie trafił w nasz gust, tylko dlatego, że obdarowująca nas osoba nie zadała sobie żadnego trudu, żeby wręczyć nam coś, co nam się spodoba. Nie ma innych przypadków.
Zatem winę za nietrafione prezenty nie ponoszą osoby obdarowywane, tylko te, które je wręczają. Osoba, która otrzyma prezent kupiony naprędce (w myśl zasady "byle mieć to z głowy") ma nie tylko pełne prawo do tego, żeby być niezadowoloną, ale również do tego, żeby to niezadowolenie wyrazić. Bardzo często robią tak dzieci, które za nic mają sobie konwenanse (i nikt im nie ma tego za złe). Co innego dorośli. Nam wypada dziękować za wszystko - nawet największy bubel. I nieważne, że podziękowania będą nieszczere, a my przy najbliższej nadarzającej się okazji pozbędziemy się rzeczonego prezentu wystawiając go na aukcji. Najważniejsze, by nikt nie mógł o nas powiedzieć, że jesteśmy: niewychowani / pozbawieni klasy / niewdzięczni (niepotrzebne skreślić). Paradoksalnie szkodzi to wszystkim – zarówno obdarowującym jak i wręczającym. Bo jak, u licha, unikniemy kolejnego nieudanego prezentu, skoro wszem i wobec dajemy sygnał, że zawsze i wszystko nam się podoba?
W dzieciństwie wielokrotnie otrzymywałam nietrafione prezenty. Przysyłano mi np. zepsute zabawki lub ubrania – rzeczy, po których było widać, że zostały mi podarowane nie dlatego, żeby sprawić mi radość, tylko dlatego, że osoba, która mi je dała, chciała się ich pozbyć. Wtedy okazywałam wdzięczność. Później zmądrzałam i zaczęłam wyrażać swoje zdanie.
Kiedyś moja znajoma upiekła ciasto i postanowiła mi je przynieść w prezencie. Powiedziałam jej, że mi nie smakowało. Chyba było jej trochę przykro, ale się nie obraziła (na szczęście mam normalne znajome). Innym razem otrzymałam od swojego byłego partnera podstawkę pod laptopa, kupioną bez mojej wiedzy i zgody (w ramach niespodzianki). Nie dość, że mi się nie podobała, to jeszcze nie chciałam jej używać - taka byłam podła ;-) Nie omieszkałam wyrazić swojego niezadowolenia, w rezultacie czego nigdy więcej nie otrzymałam od niego nietrafionego prezentu*.
* Był jeszcze incydent ze strojem pielęgniarki, którego nigdy na siebie nie włożyłam :P
Na szczęście niektórych nieudanych prezentów można uniknąć. W moim przypadku są to tzw. dary losu. Szczerze za nimi nie przepadam. Unikam jak ognia otrzymywania sanek, figurek, naklejek i innych firmowych pierdół, które do niczego mi się nie przydadzą, a które prędzej czy później wylądują w koszu.
Wolę bowiem nie otrzymać nic, niż coś, co mi się nie spodoba – od osoby, której się wydaje, że ze wszystkiego będę się cieszyć. Otóż nie – nie będę się cieszyć ze wszystkiego. A już z pewnością nie z tego, że otrzymałam prezent, odnośnie którego oczywistym jest, że został kupiony na ostatnią chwilę, bez żadnego pomyślunku i pozytywnych intencji. Bo to jest brak szacunku. A ja na brak szacunku odpowiadam najczęściej tym samym. Co innego, kiedy otrzymam prezent trafiony (moi Czytelnicy są w tym mistrzami) - wtedy doceniam to podwójnie.
Co Waszym zdaniem powinna zrobić kobieta, która – jak moja ciocia – otrzymała niegdyś od znajomych lekarzy... przeterminowaną kawę (którą oni najpewniej otrzymali wcześniej od któregoś z pacjentów). Bo chyba nie podziękować?
Czy zdarzyło mi się wręczyć komuś nietrafiony prezent? Niestety tak – co najmniej raz (co najmniej, bo tylko raz ktoś miał odwagę mi o tym powiedzieć). Rzecz miała miejsce kilka lat temu, kiedy to jedna z moich znajomych zaprosiła mnie na parapetówkę, a ja nie zadałam sobie żadnego trudu i postanowiłam na ostatnią chwilę kupić jej... doniczkowy kwiatek. Wtedy nic mi nie powiedziała, ale kilka miesięcy temu, podczas wspólnej kolacji (i po wypiciu kilku kieliszków wina) powiedziała mi, że mój prezent był do bani. Czy się na nią obraziłam? Nie. Poczułam za to ogromny wstyd. Dlaczego? Bo miała rację. Zaprawdę powiadam Wam – niech Wam się nie wydaje, że prezenty kupione "na odczepnego" umkną uwadze Waszych bliskich. Nie umkną.
Bardzo się cieszę, że znajoma mi o tym powiedziała. W przeciwnym razie do dziś żyłabym w błogiej nieświadomości, że uwielbia otrzymywać doniczkowe kwiaty ;-) Nie wiem, co się później stało z moim wspaniałym prezentem. Według badań* w podobnych przypadkach:
- 42% osób zatrzymuje prezent, ale z niego nie korzysta
- 19% wręcza jako prezent komuś innemu (znacie pojęcie tzw. przechodniego prezentu?)
- ok. 10% sprzedaje otrzymaną rzecz
Każdego roku po Wigilii na portalach aukcyjnych następuje wysyp ofert nieszczęśników chcących sprzedać różne przedmioty z dopiskiem: „nietrafiony prezent".
* Badanie przeprowadzone przez TNS OBOP na zlecenie portalu eBay w październiku 2011 roku.
Otrzymaliście kiedyś nieudany prezent? Co to było i co z nim zrobiliście?