Uzmysłowiłam to sobie kilka lat temu i na początku byłam tym faktem bardzo niepocieszona. Z czasem się z tym jednak pogodziłam, porzucając na zawsze „marzenia“ o idealnych znajomych. Aktualnie mogę wśród nich wyróżnić 3 najbardziej liczne grupy:
- Imprezowicze – sprawdzają się świetnie na imprezach w lanserskich klubach. Są mistrzami w piciu alkoholu i rozmowach o niczym. Totalnie nie sprawdzają się jednak w codziennym życiu.
- Konkretni – ludzie przedsiębiorczy, z którymi można zrobić coś konstruktywnego. Coś, co rozwija i pomaga osiagać zamierzone cele. Mają mało czasu i nie rozmieniają się na drobne. Bardzo sobie cenię takie znajomości, bo konkretnych ludzi jest bardzo niewielu (w przeciwieństwie do tych, którzy dużo mowią a mało robią).
- Bliżsi znajomi – tacy, z którymi mogę porozmawiać w zasadzie na każdy temat. To najmniej liczna grupa. Bynajmniej nie dlatego, że jestem tak nieznośna, że nikt mnie nie lubi. Jestem bardzo otwarta i dużo o sobie mówię, ale jednocześnie jestem dosyć nieufna i nie znoszę się uzewnętrzniać i rozmawiać o problemach życiowych. Dlatego nie poszukuję osób, którym będę się mogła „spowiadać“ i prosić o radę.
*Istnieje jeszcze grupa „znajomych“, którzy kontaktują się ze mną wyłącznie wtedy, kiedy czegoś potrzebują, często nic nie dając w zamian. Pisałam o nich we wpisie o niewdzięcznych ludziach, więc tutaj nie będę się na nich skupiać.
Mój idealny znajomy stanowiłby mieszankę następujących cech: przedsiębiorczy, konkretny, godny zaufania i lubiący się lansować. Z przykrością stwierdzam jednak, że nie znam osoby spełniającej wytyczne charakterystyczne dla wszystkich 3 wyżej opisanych grup. Mam za to znajomych, którzy posiadają kombinację cech 2 grup. I to mi w zupełności wystarcza.
Gwoli ścisłości - ja również nie jestem osobą, która zasługuje na miano uniwersalnej znajomej. Są rzeczy, do których nadaję się bardziej i takie, do których nie nadaję się wcale.
Do czego się nadaję?
Idealnie sprawdzam się w następujących przypadkach:
- Pomoc osobie zdołowanej/ z problemami – moje pozytywne nastawienie sprawia, że potrafię dobrze komuś doradzić i poprawić czyjś humor. Sprawić, że dostrzeże wyjście z trudnej sytutacji i zmotywować go do działania. Z tego względu uważam, że świetnie sprawdziłabym się w roli coacha. Mogłabym na tym zarobić naprawdę niezłe pieniądze.
*Z czasem zauważyłam, że ludzie wykorzystują moją „energię“. Coachowanie ich było dla mnie zbyt męczące, więc zaczęłam ich unikać.
- Robienie konkretnych rzeczy - począwszy od pomagania komuś a skończywszy na realizaji wspólnych projektów. W robieniu konstruktywnych rzeczy jestem naprawdę dobra. I do tego można mnie wykorzystywać ;)
- Lansowanie się – pisałam o tym już wielokrotnie i powtórzę raz jeszcze: lubię się lansować i wcale się tego nie wstydzę. Każda kobieta to lubi, tylko nie każda się do tego przyznaje. Zresztą nie tylko kobiety lubią lans, mężczyźni również. Mój były partner (o którym pisałam w tekście Plusy i minusy pracy kelnerki) – pierwszoligowy lanser - uwielbiał wszelkie wyjścia, na których można się było pokazać. Bywało, że do wyjścia szykował się dłużej niż ja – to były czasy ;-)
Do czego się nie nadaję?
- Rozmowy o niczym – nie lubię rozmawiać o bzdurach: pogodzie, najnowszych trendach w modzie, ciąży koleżanki itp. Ciągłe spotykanie się na kawy i lunche jest absolutnie nie dla mnie. Męczy mnie to i drażni niemiłosiernie. Podobnie jak osoby, które nie wiedzą, czego chcą. Unikam takich jak ognia.
- Absolutnie nie nadaję się również do wszelkich zajęć i wyjść offowych, typu: kawa na trawie, kino w polu, koncerty w plenerze, piwo w zadymionych pubach, spanie pod namiotami itp. Nie cierpię szeroko pojętego offu i moi znajomi doskonale o tym wiedzą. Tania wódka w śmierdzących i dusznych Zakąskach Przekąskach? Pseudointelektualne dywagacje na temat twórczości Umberto Eco lub współczesnego kina niezależnego? Absolutnie nie dla mnie. Za to kolacja w restauracji Concept 13 już jak najbardziej.
Jakich Wy macie znajomych? Zastanawialiście się kiedyś nad tym, w jakich sytuacjach Wy sprawdzacie się najlapiej a w jakich najgorzej? Dajcie znać – jestem niezmiernie ciekawa (a nuż kiedyś Was do czegoś wykorzystam ;))!