Jednym z najważniejszych wydarzeń w grudniu był dla mnie urodzinowy koncert Edyty Górniak, który odbył się w studio HBO (Studio TRANSCOLOR ul. Szeligowska, Szeligi k. Warszawy), a na który udało mi się wygrać bilet. O tym, że lubię Edytę pisałam Wam już wielokrotnie, m.in. w artykule Moje spotkanie z Edytą Górnik w Kielcach. Koncert był niesamowity. Kameralna atmosfera (ok. 500 osób na sali), spadające z sufitu płatki róż i wzruszeni ludzie - tego nie da się opisać słowami. Jako że premiera koncertu odbędzie się w Sylwestra, spędzę ten wieczór na oglądaniu telewizji ;-)
Poniżej: reklama koncertu Edyty Górniak
Urodzinowy koncert Edyty Górniak - wejście do siedziby HBO
Urodzinowy koncert Edyty Górniak - scena
W trakcie koncertu Edyta kilkukrotnie się przebierała. Podczas śpiewania kilku utworów miała na sobie biały sweterek, który niesamowicide mi się spodobał. Dwa dni później bardzo podobny wypatrzyłam w witrynie nieznanego mi sklepiku w centrum Warszawy.
beżowy sweterek z cekinami
Grudzień to czas prezentów. Pewien kilkuletni szkrab otrzymał ode mnie książkę autorstwa... Agnieszki Chylińskiej - tak ciekawą, że sama przeczytałam ją w całości. Dla fanek twórczości Małgorzaty Musierowicz to prawdziwa gratka. Polecam - zarówno tym małym jak i dużym :-)
Agnieszka Chylińska "Zezia i Giler"
W poszukiwaniu prezentów odwiedziłam kilka galerii handlowych. Nie byłabym sobą, gdybym w tym miejscu nie wspomniała o swoich "zapachowych" odkryciach: w Promenadzie wypatrzyłam sklep Lalique, a w Złotych Tarasach perfumy Intimissimi ;-)
Perfumy Intimissimi Innocente
W przerwach między zakupami odpoczywałam w restauracjach. Konsumpcję (nie zawsze zdrową) uskuteczniałam również w domu.
sushi
pizza mojego autorstwa :D
W tym miesiącu otrzymałam dwa prezenty - niespodzianki. Znajomy przywiózł mi z Włoch likier kawowy, a od jednej z Czytelniczek mojego bloga otrzymałam własnoręcznie zrobioną poszewkę na poduszkę z logo Olfaktoria. Magdo, dziękuję Ci raz jeszcze :)
Nie wiem jak Wy, ale ja nie cierpię mrozów. W tym miesiącu wychodziłam z domu tylko wtedy, kiedy musiałam. Dwa poniższe zdjęcia powstały w wyniku jednej z takich właśnie "przymusowych wypraw".
klimat rodem z "Cienia Wiatru"
Krakowskie Przedmieście - świąteczny prezent ;-)
Stałym punktem moich wypraw jest siłownia. Kłódka z napisem OKEY tak mi się spodobała, że musiałam zrobić jej zdjęcie.
kłódka Okey
Jeszcze bardziej od kłódki spodobał mi się jednak pies mojej koleżanki, na którego widok wybałuszyłam oczy ze zdumienia ;-)
Przed wyjazdem do domu na Święta spotkałam się z pewną bardzo ciekawą osobą...
Podróż pociągiem umilał mi iPad, a raczej pewna gra, w którą zacięcie grałam aż do momentu, kiedy zajęłam pierwsze miejsce, pobijając tym samym mojego odwiecznego rywala: JT ;-)
Na koniec moje zdjęcie - żeby nie było, że nigdy żadnego nie wstawiam ;-)