Pisałam Wam już wcześniej, że o spotkaniu z Edytą Górniak marzyłam od dawna. Nie przypuszczałam jednak, że tak szybko uda mi się je spełnić. Konkurs, wyłonienie zwycięzcy, wyjazd do Kielc, koncert, spotkanie z piosenkarką... wszystko to wydarzyło się tak szybko i spadło na mnie tak nieoczekiwanie, że czas na jakiekolwiek refleksje miałam dopiero po powrocie do Warszawy. A było tego niemało...
Należę do tych osób, które wyznają zasadę: "jesteś kowalem własnego losu" lub, jak wolicie: "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz". Zgodnie z tą zasadą uważam, że w życiu można osiągnąć wszystko to, o czym się tylko zamarzy. Wystarczą tylko: wiara we własne możliwości i chęć, by te marzenia zrealizować. Bo marzenia mają wszyscy, ale za ich spełnianie biorą się tylko nieliczni. Kiedy zatem na fanpejdżu Edyty pojawiła się informacja o organizowanym przez nią konkursie, pomyślałam: teraz albo nigdy ;-) I udało się :-)
Pewnie najbardziej interesuje Was to, co sądzę o Edycie :-)
Dotychczas słyszałam i czytałam wiele nagatywnych opinii na jej temat. Rozkapryszona, histeryczka, nie ma do siebie dystansu – to najczęściej pojawiające się określenia, z jakimi można się spotkać w mediach. Tymczasem artystka jest zupełnie inna: miła, sympatyczna, uśmiechnięta, bardzo emocjonalna. I bardzo otwarta. Nie jest też tak, że utrudnia do siebie dostęp, wręcz przeciwnie. Po koncercie w Kielcach przeszło godzinę rozmawiała ze wszystkimi swoimi fanami. Część z nich znała nie tylko z widzenia, ale również z imienia i rozmawiała z nimi jak ze swoimi znajomymi. Absolutnie nie sprawiała wrażenia znudzonej, zmęczonej czy zdenerwowanej. Każdy, kto chciał, mógł z nią sobie zrobić zdjęcie i poprosić o autograf.
Zawsze zastanawiało mnie skąd się to wszystkie bierze. Teraz już wiem – z typowej (nie tylko dla Polaków) zawiści. Edyta Górniak ma wystarczająco dużo cech, za które można jej nienawidzić: jest piękna, bogata, sławna. I szczęśliwa. Nic dziwnego zatem, że ludzie jej zazdroszczą i wypisują o niej brednie. Oczywiście w tym momencie można mi zarzucić to, że mój kontakt z Edytą był krótki i powierzchowny, ale powiedzmy sobie szczerze: kontakt wszystkich anonimowych krytyków artystki był najprawdopodobniej żaden, zatem moje zdanie jest tu o wiele bardziej wiarygodne ;-)
W trakcie wizyty w Kielcach udało mi się nieco bliżej poznać fanów Edyty. Z częścią z nich kontakt utrzymuję do dzisiaj, z czego największy z Szymonem (autorem pamiątkowego filmiku, o którym pisałam Wam w 2-giej części serii poświęconej Edycie), którego serdecznie z tego miejsca pozdrawiam : -)
Edyta Górniak/ Sabat Czarownic Kielce 2012
Pisałam Wam już wcześniej, że miałam duży problem z tym, żeby normalnie porozmawiać z Edytą. Dziwi mnie to tym bardziej, że jestem osobą komunikatywną, która lubi rozmawiać i poznawać nowych ludzi. Dotychczas nie miałam żadnych problemów z nawiązywaniem kontaktu z osobami mniej lub bardziej znanymi. Z Edytą było inaczej. Wydaje mi się, że głównym problemem było dla mnie to, że nie miałam gotowego scenariusza rozmowy. Zazwyczaj w takich sytuacjach mam gotową listę pytań i rozmowa przebiega wedle schematu: pytanie –odpowiedź. W tym przypadku tak nie było, bo i specyfika spotkania była zupełnie inna. Mimo tego, że Edyta jest osobą, którą podziwiam i którą od dawna chciałam poznać, to fakt, że nie miałam czasu, żeby psychicznie przygotować się do tego spotkania (o tym, że wygrałam konkurs dowiedziałam się przecież na kilka h przed koncertem) bardzo mnie zestresował. Odebrało mi to możliwość powiedzenia Edycie kilku ważnych rzeczy, czego później bardzo żałowałam. Jestem jednak przekonana, że gdybym spotkała się z Edytą jeszcze kilka razy (tak jak jej pozostali fani), rozmawiałabym z nią już zupełnie inaczej (ach, ta habituacja bodźca ;-) Niemniej jednak jestem bardzo zadowolona z tego spotkania i bardzo się cieszę, że udało mi się poruszyć z Edytą temat wywiadu dotyczącego zapachów :-)
Tego dnia spełniło się nie tylko moje małe marzenie, ale również marzenie mojego przyjaciela. Zawsze planowałam, że kiedy już spotkam się z Edytą, poproszę ją o autograf lub specjalną dedykację dla Marcina. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że będę miała możliwość zrobienia czegoś lepszego - zainaugurowania spotkania, w którym będzie on mógł uczestniczyć... Spełnianie swoich marzeń to naprawdę wspaniałe uczucie. Ale spełnianie marzeń innych – jeszcze lepsze.
Gdybym miała podsumować całą przygodę związaną z Edytą Górniak jednym zdaniem, to napisałabym, że wygrałam nie tylko marzenia, ale również nowych znajomych i wiarę w siebie. Bo wygranie spotkania z Edytą sprawiło, że poczułam, że mogę wszystko :-) Tego samego życzę również i Wam :-)
Buziaki,
Dorota
PS Czy Wam również udało się kiedyś zrealizować marzenie jakiejś bliskiej Wam osoby? Jeśli tak, to co to takiego było?